czwartek, 29 września 2011

Recenzja z Gazety na Chmielnej: Kawa na ulicy

Kolejna recenzja do "Gazety na Chmielnej"

Kawa na ulicy

Autor raczący się kawą w Małpim Biznesie


Ja wiem że to bezmyślne kopiowanie wzorców z Zachodu, ale może ja właśnie lubię bezmyślnie kopiować wzorce z Zachodu. Przynajmniej niektóre. Picie kawy w kartonowym kubku na ulicy na pewno jest jednym z nich.

Kolejny zarzut, skoro od zarzutów zaczęliśmy, jest taki, że to produkt cywilizacji pośpiechu i profanacja dla kawy, że kawą trzeba się delektować w spokoju i z ceramicznej filiżanki.

Cóż, po pierwsze jedno nie wyklucza drugiego, po drugie kawa w kartonowym kubku nie koniecznie jest szybko łykanym w drodze do pracy fast drinkiem. Znacznie częściej jest to element umilający spacer, spotkanie na ulicy w bardziej nieformalnej niż kawiarniana atmosferze, która pozwala na robienie wielu rzeczy, których w kawiarniach nie można, np. zapalenie papierosa, co jest złe i od czego osobiście szczęśliwie się uwolniłem, ale co dla wielu osób jest z piciem kawy nierozerwalnie powiązane.

Sprawa jest dodatkowo o tyle ważna, że w Warszawie mimo pozytywnych zmian w tym kierunku ciągle jeszcze brakuje ulicznego życia jakie można zobaczyć w innych miastach Europy. Chmielna, Foksal i Nowy Świat są pod tym względem pewną enklawą i tu właśnie można najczęściej wypatrzyć osoby z kubeczkami w dłoniach. Oczywiście najwięcej emocji budzi pewna amerykańska sieciówka. Do tych emocji nie chciałbym się raczej odnosić, zwłaszcza, że takich sieciówek mniej znanych jest na Nowym Świecie i Chmielnej kilka oferujących kawę w różnych zakresach cenowych i różnej jakości, przy czym te dwie rzeczy niekoniecznie są powiązane.

Chciałbym zwrócić uwagę raczej na przedsięwzięcia niezależne, które na dodatek umożliwiają nie tylko otrzymanie kawy w kubku ale również spożycie jej na ulicy w bardziej wyrafinowanej formule. Na Zachodzie, w który jestem bezkrytycznie wpatrzony, takich przedsięwzięć zwanych stand up bar, składających się z okienka i kilku stojących na ulicy stolików jest wiele. Oferują one kawę na wynos i na miejscu oraz kanapki na śniadanie albo szybki lancz. Kojarzą się bardziej z filmów o Nowym Jorku, ale niepostrzeżenie pojawiły się również w Warszawie.

Pierwszą z tych knajpek jest barek 5,29, którego nazwa odzwierciedla metraż lokalu. Oczywiście tak skromna powierzchnia wyklucza przebywanie w nim kogokolwiek poza obsługą. Wszyscy klienci muszą się zatem zadowolić miejscem na ulicy, które może nie jest za ciekawe gdyż jest to sam koniec ulicy Kruczej zaraz za przejazdem w Widok, ale też nie jest najgorzej. W zasięgu wzroku skrzyżowanie Kruczej z Alejami, Smyk, Bracka, Dom Jabłkowskich i Chmielna, a więc dość strategiczny punkt obserwacyjny. W razie gdyby kogoś bardziej od prawdziwego życia interesował świat wirtualny knajpka oferuje darmowe wifi.

Jeśli więc czas i aura pozwalają warto zamiast w papierowym kubku spożyć tutejszą naprawdę pyszną kawę stojąc przy okienku (jest też parę stolików, przy których można zasiąść ale to już dla mnie nie ma klimatu). W dni upalne można się ochłodzić np ich autorską lemoniadą na którą składa się sok z wyciskanej pomarańczy i cytryny i liście mięty i zielona pietruszka, wszystko zmiksowane w blenderze z lodem. Opcją pozakawową są również koktajle i smoothie zwane Sebuś lub Prins, nie wiem z czego ale bardzo dobre. Do przegryzienia poza oczywistym kłsantem i innymi słodkościami są też rewelacyjne kanapki opiekane, na ciabatach, z fajnymi dodatkami. Włoska mortadela, grillowane warzywa, sery, co kto lubi. Ceny poniżej standardowych dla tego typu przybytków, kawa wokół kwoty dziesięciu złotych plus minus a kanapki za kilkanaście.

Takich knajpek będzie się pojawiać z czasem coraz więcej. Już na dniach w pięknym modernistycznym pawilonie stacji Warszawa Powiśle (chodzi o górną kasę , gdyż dolna została już dawno z powodzeniem zaadoptowana na klub) otwiera się filia znanego barku Małpi Biznes z Marszałkowskiej, który podobnie jak 5,29 nie przewiduje miejsca dla klientów. Tutaj jednak do dyspozycji jest niedawno odnowiony hall dworcowy więc w razie niesprzyjającej aury będzie to atut wynagradzający nieco bardziej peryferyjne położenie barku. Oferta Małpiego Biznesu to również pyszna kawa, autorskie koktajle i kanapki w bardzo przyjaznych jak na tego typu miejsca cenach.

A potem można ściskając w ręku kubek z kawą wsiąść do pociągu byle jakiego, ważne żeby na linii otwockiej i dojechać do stacji Warszawa Falenica, gdzie też jest kawiarnia wprawdzie z tych większych, bo ma nawet salę kinowo koncertową, ale kawiarniane stoliki rozstawione są też prosto na peronie pozwalając obserwować przy kawie jak toczy się życie i być jego częścią. I o to chodzi.



5.29, ul. Krucza 51 (róg Widok), czynne pon.-pt. 8-20, sob. 11-20, nie można płacić kartą
Małpi Biznes, PKP Powiśle i ul. Marszałkowska 85, czynne pon.-pt. 7-19, sob. 10-19, nie można płacić kartą

środa, 28 września 2011

3 razy nie pesto: gruzińskie pkhali, marokańska chermoula i poludniowowłoskie pesto z rukoli


Nie tylko We Włoszech a konkretnie w Ligurii wymyślono, że fajnie jest zmielić zieleninę na pastę. Liguryjskie pesto z bazylii, pinioli, oliwy i parmezanu ma wielu konkurentów na różnych kontynentach. Tu przedstawiam trzech choć mógłbym dorzucić jeszcze argentyńskie chimichurri z pietruszki i wtedy byłoby naprawdę globalnie.

Pkhali

Na początek wersja gruzińska (tutaj krotka relacja na temat bezpośrednich doświadczeń z kuchnią gruzińską). Kuchnia gruzińska ma moim zdaniem całkiem sporo wpływów śródziemnomorskich, ale pomysł żeby z posiekanych ziół i dodatków robić pastę jest prędzej bliskowschodni, więc wersja gruzińska raczej nie wywodzi się od pesto, ale ma z nim wspólnego przodka, prawdopodobnie zbliżonego do kolendrowej pasty z Maroka, o której za chwilę.
Z tego co się dokopałem w internetach wersja gruzińska nazywa się to pkhali ფხალი. Jednak ten i dwa pozostałe przepisy wziąłem z mojej ulubionej rubryki kulinarnej New York Timesa a tam występuje to jako georgian cilantro sauce i trochę różni się od przepisów na pkhali przede wszystkim dodatkiem moreli. Z drugiej strony wytrawne sosy z owoców, głównie śliwek są w Gruzji bardzo popularne.




Składniki:
-garść suszonych moreli (w Gruzji korzystają z tklapi,soku owocowego wysuszonego w formie zrolowanych płacht)
-garść wyłuskanych orzechów włoskich
-sok z polówki cytryny (lub więcej jak ktoś lubi)
-duży pęczek kolendry
-mniejszy pęczek pietruszki
-jeszcze mniejszy pęczek koperku
-ząbek czosnku
-olej z orzechów włoskich albo jak go nie ma to inny olej lub oliwa


Najpierw trzeba namoczyć morele we wrzątku. Następnie w blenderze zmielić obrany ząbek czosnku i orzechy, potem dorzucić do tego morele i trochę wody w której się moczyły i zmiksować na pastę. Zioła posiekać w miarę drobno, wrzucić do blendera i kilka razy przemielić najlepiej na trybie pulsacyjnym. Na koniec doprawić solą pieprzem, cayenne, sokiem z cytryny i oliwą.

W Gruzji ten sos dodaje się do sałatki z czerwonej fasoli i cebuli, do ugotowanych i utartych buraków, albo zblanszowanego i posiekanego szpinaku


Chermoula 

Drugi sos, chermoula, pochodzi z północnej Afryki (tu relacja z bezpośrednich doświadczeń z kuchną marokańską). Wydaje mi się, że robiąc go wg przepisu z NYT utrafiłem w istotę rzeczy bo smak był rewelacyjny. Połączenie intensywnych i charakterystycznych aromatów świeżej kolendry, kuminu i czosnku daje w sumie zupełnie nową jakość.

 


Składniki

-duży pęczek kolendry
-pół pęczka pietruszki
-1-2 ząbki czosnku
-łyżeczka podprażonych na patelni i zmielonych ziaren kuminu
-pół łyżeczki podprażonych i zmielonych ziaren kolendry
-łyżeczka słodkiej papryki
-szczypta ostrej papryki
-sok z połowy cytryny
- kilka łyżek oliwy extra vergine



Ta pasta jest jeszcze bardziej zbliżona do klasycznego pesto ponieważ składniki uciera się w kamiennym moździerzu. Zieleninę trzeba przedtem drobno posiekać. Chermoule nakłada się przede wszystkim na grillowaną albo smażoną rybę
                          
Pesto z rukoli

Na koniec jeszcze jedno pseudo pesto, wprawdzie z Włoch tak jak oryginał, ale z Włoch południowych, a to jest całkiem inny kraj. W Apulii i Abruzzo na końcu włoskiego buta pesto robi się z rukoli. Robi się je w podobny sposób jak pesto genueńskie i podobnie serwuje z makaronem lub jako dodatek do bardziej wymyślnych dań.



Pesto z rukoli. Składniki na jedną solidną porcję:

-pół opakowania rukoli (umytej i dobrze osuszonej)
-duża łyżka orzechów włoskich (jeśli suszone to wcześniej trzeba je sparzyć wrzątkiem i obrać)
-mały ząbek czosnku
-2 łyżki oliwy
-2 łyżki tartego parmezanu



Orzechy są świeże bo właśnie zaczął się na nie sezon. Przy okazji to pierwszy zbiór z drzewka, które wyrosło u nas w ogrodzie z posadzonego przypadkiem jakieś pięć lat temu orzeszka.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...