Przyszedł mi do głowy pomysł baru z polską wódką i azjatyckimi zakąskami. Oczywiście wszelkie sushi i sashimi są oczywistym wyborem, będąc azjatyckim odpowiednikiem śledzika. Chwilowo nie jest mi znany orientalny odpowiednik nóżek w galarecie, ale trzecia z wielkiej trójcy polskich zakąsek, czyli tatar, swój azjatycki odpowiednik jak najbardziej ma. Larb to jest coś, co w południowo wschodniej Azji określa się mianem sałatki (tak samo sklasyfikowaliby naszego tatara z ogóreczkami i cebulka, jako salad;). Robi się go z mięsa, cebuli, warzyw, dużej ilości świeżych ziół i przyprawia trochę podobnie jak naszego tatara, ale zupełnie inaczej, zgodnie z tajskim porzekadłem same same, but different. Mięso niekoniecznie jest surowe i niekoniecznie jest to wołowina, larb robi się też z wieprzowiny, jagnięciny kurczaka a nawet ryby. Jest to narodowe danie w Laosie i równie popularna przekąska w północnej Tajlandii, w regionie Isan.
Wybrałem wersję, która najbardziej przypominałaby naszego polskiego tatara, jest to wersja laotańska.
Składniki:
-ładny kawałek wołowiny
-łyżka ryżu
-szalotka
-świeża wietnamska mięta rau răm (z braku takowej można dać więcej zwykłej świeżej kolendry)
-świeża kolendra
-zwykła świeża mięta
-liść limetki kaffir
-czerwone chilli
-limonka
-sos rybny
Na początek trzeba uprażyć ryż na suchej patelni aż zrobi się jasnobrązowy. potem utłuc go na proszek w moździerzu albo zemleć w młynku.
Następnie sieka się mięso, możliwie jak najgrubiej. Posiekane miesza się z pokrojoną w cienkie plasterki cebulą i papryczką i grubo posiekanymi ziołami, dodaje się sproszkowany ryż i sos rybny. Tak jak na zdjęciu obok to wygląda na chwilę przed wymieszaniem.
A po wymieszaniu tak jak na pierwszej fotce. Sok z limonki daje się tuż przed spożyciem, bo zmienia kolor potrawy, mięso się od niego ścina i robi białawe. Obok widoczna wódka biały Krupnik, choć generalnie nie uznaje takich wynalazków jak biała Żołądkowa, biały Krupnik, czy biała Żubrówka. To jakaś herezja, to są gatunki wódek i robiąc z nich marki wyrządza się okrutną krzywdę polskiej tradycji. Takie jest moje zdanie;).
A propos ziół to w rożnych wersjach pojawiają się rożne zestawy np tajska holy basil albo trawa cytrynowa. W tym przypadku zastosowałem rau răm, jedno z dziwnych zielsk jakie kupuję na bazarku przy hali mirowskiej co opisałem tutaj.
Robiłam podobne danie, ale w wersji z kurczaka, tajskiej, na ciepło - tzn. najpierw podsmażałam mięso z dodatkami, a potem sałatka była jedzona po ostudzeniu. Bardzo mi smakowała.
OdpowiedzUsuńWersja z gotowanego/podsmażonego kurczaka jest w Tajlandzie zdecydowanie najpopularniejsza, nawet w Polsce w niektórych orientalnych knajpach można na nią trafić, chyba w Orchidei jest w menu.
OdpowiedzUsuńWygląda to super. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń