Okra zwana jest po angielsku Lady Fingers, a duszona z pomidorami nazywa się Lady and Sons. A czemu nie Lady Fingers and Toma Toes?:)
W Polsce "damskie paluszki" nie są jeszcze zbytnio popularne, a przez to dość drogie. Kupiłem pod Halą Mirowską małe opakowanie za dychę. Wcześniej jadłem to warzywo tylko raz, w Londynie, kupione w sklepiku u Hindusa. Użyłem jej do super ostrego curry warzywnego, któremu nadała fajną kleistą konsystencję, bo okra w czasie gotowania wydziela dużo śluzu, który ponoć jest bardzo zdrowy na żołądek. Gotowaliśmy to we wspólnej kuchni domku gdzie poza kolegą, który mnie ugościł, mieszkało jeszcze sześciu kolesi zarabiających na życie jako bramkarze w londyńskich klubach. Zaglądali do gara ciekawi co też tam od "ciapatych" przyniosłem, ale poza moim koleżką spróbować nikt nie chciał. Ich strata, bo to bardzo dobre warzywo. Popularne jest przede wszystkim w Afryce i Indiach, trochę też w Południowo Wschodniej Azji i nad Morzem Śródziemnym. A w Polsce wcale, chociaż tyle egzotycznych warzyw się ostatnio w Potatolandzie przyjęło.
Ale do rzeczy czyli do Lady and Sons. Okrę trzeba gotować w czymś kwaśnym, czyli spokojnie wrzuca się ją pokrojoną na kawałki do gorącego sosu z pomidorów, cebuli i ewentualnie innych warzyw, w tym wypadku dałem seler naciowy i czerwoną papryczkę.
Składniki:
-paczka okry
-jedna średnia cebula
-kilka łodyg selera naciowego
-ząbek czosnku
-ostra papryczka, tutaj tabasco
-puszka pomidorów
-pęczek kolendry albo innych ziół
Najpierw trzeba poddusić na oliwie drobno pokrojone warzywa, potem zalać to pomidorami z puszki, doprawić solą pieprzem i szczyptą cukru, po czym dusić aż się zrobi sos. Następnie do tego sosu wrzuca się okrę i dusi jeszcze jakieś 20 minut. Na koniec dodałem garść posiekanej kolendry, ale spokojnie może być pietruszka albo inna mieszanka świeżych ziół. I voila, wszystko
W Polsce "damskie paluszki" nie są jeszcze zbytnio popularne, a przez to dość drogie. Kupiłem pod Halą Mirowską małe opakowanie za dychę. Wcześniej jadłem to warzywo tylko raz, w Londynie, kupione w sklepiku u Hindusa. Użyłem jej do super ostrego curry warzywnego, któremu nadała fajną kleistą konsystencję, bo okra w czasie gotowania wydziela dużo śluzu, który ponoć jest bardzo zdrowy na żołądek. Gotowaliśmy to we wspólnej kuchni domku gdzie poza kolegą, który mnie ugościł, mieszkało jeszcze sześciu kolesi zarabiających na życie jako bramkarze w londyńskich klubach. Zaglądali do gara ciekawi co też tam od "ciapatych" przyniosłem, ale poza moim koleżką spróbować nikt nie chciał. Ich strata, bo to bardzo dobre warzywo. Popularne jest przede wszystkim w Afryce i Indiach, trochę też w Południowo Wschodniej Azji i nad Morzem Śródziemnym. A w Polsce wcale, chociaż tyle egzotycznych warzyw się ostatnio w Potatolandzie przyjęło.
Ale do rzeczy czyli do Lady and Sons. Okrę trzeba gotować w czymś kwaśnym, czyli spokojnie wrzuca się ją pokrojoną na kawałki do gorącego sosu z pomidorów, cebuli i ewentualnie innych warzyw, w tym wypadku dałem seler naciowy i czerwoną papryczkę.
Składniki:
-paczka okry
-jedna średnia cebula
-kilka łodyg selera naciowego
-ząbek czosnku
-ostra papryczka, tutaj tabasco
-puszka pomidorów
-pęczek kolendry albo innych ziół
Najpierw trzeba poddusić na oliwie drobno pokrojone warzywa, potem zalać to pomidorami z puszki, doprawić solą pieprzem i szczyptą cukru, po czym dusić aż się zrobi sos. Następnie do tego sosu wrzuca się okrę i dusi jeszcze jakieś 20 minut. Na koniec dodałem garść posiekanej kolendry, ale spokojnie może być pietruszka albo inna mieszanka świeżych ziół. I voila, wszystko
Raz kupiłam okrę na wagę w sklepiku afrykańskim przy Widok 20 - była tam w korzystniejszej cenie i świeższa niż koło hali Mirowskiej, ale nie wiem, czy namiar jest aktualny, bo byłam tam ostatnio z rok temu.
OdpowiedzUsuńOkra nie wymaga długiego gotowania - bardzo szybko mięknie w obróbce termicznej. 20 minut byłoby dla mnie za długo - nie lubię rozgotowanej, wolę, gdy zachowuje żywy, zielony kolor i trochę chrupkości, podobnie zresztą jak inne warzywa wolę chrupkie.
Dzięki za info, sprawdzę ten sklepik.
OdpowiedzUsuńSklepik był dość mocno zakamuflowany - nie ma żadnego szyldu na zewnątrz i trzeba się było dobijać przez domofon. Mieści w jednym pomieszczeniu z punktem usługowym, bodajże zakładem krawieckim czy fotograficznym - nie pamiętam dokładnie. W każdym razie trochę ciekawych, egzotycznych produktów tam było, m. in. właśnie okra i z ciekawostek jeszcze plantany.
OdpowiedzUsuńThat is really attention-grabbing, You are a very professional blogger.
OdpowiedzUsuńI have joined your feed and look forward to in the hunt for more of your great post.
Additionally, I've shared your website in my social networks
Have a look at my web page; creation site web gratuit