Przepis pochodzi z bardzo śmiesznej książeczki Marka Cricka "Zupa Franza Kafki", która zawiera przepisy stylizowane na fragmenty prozy znanych pisarzy. Dlatego myślę że najlepiej będzie jak oddam głos autorowi. Od siebie tylko dodam, że jedwabiste tofu kupiłem w Asian Market na tyłach Hali Gwardii, a pastę miso w Tesco. Natomiast zamiast alg wakame, których chwilowo nie miałem wrzuciłem do zupy glony nori, zwykle używane do zawijania sushi.
SZYBKA ZUPA MISO
ä la Franz Kafka
3 łyżeczki pasty miso (ze sfermentowanej soi)
150 g silken tofu
4-5 małych pieczarek
kilka listków suszonych alg wakame
K. uświadomił sobie, że jeśli człowiek nie pilnuje się cały czas, tego rodzaju rzeczy mogą mu się przydarzyć. Zaglądał właśnie do lodówki i widział, że jest kompletnie pusta, z wyjątkiem kilku pieczarek, które od razu zaczął kroić w plasterki. Goście siedzieli już przy stole, a on nie miał im prawie nic do zaoferowania. Czy sam ich zaprosił, czy też zjawili się bez zapowiedzi, było niejasne. W pierwszym wypadku zezłościłby się na siebie za to, że nie zatrudnił kucharza - wtedy cieszyłby się przy stole jakimś autorytetem; na razie goście patrzyli na niego jak na podwładnego, który z powodu swej nieefektywności opóźnia ich obiad. Ale w drugim - nie mieli prawa liczyć na posiłek, skoro zjawić się niespodziewanie o takiej porze. Bulgotanie wody w czajniku przyciągnęło jego uwagę z powrotem do jedzenia a jednocześnie zauważył słoik sfermentowanego miso i kawałek silken tofu - prawdopodobnie pozostawionego gospodynię. Włożył do rondelka trzy łyżeczki miso i dwie niepełne szklanki gorącej wody, osłaniając cały proces przed wzrokiem zespołu. Był zły na siebie za to myślenie o nowo przybyłych jako o zespole. Nie zawiadomi o celu swej wizyty i jak dotąd - nie wiedział, jaką pozycję każdy z nich zajmuje. Sądząc z zachowania, mogli być wyższymi urzędnikami, ale nie wykluczał też, że to on jest ich przełożonym, oni zaś zjawili się u niego po prostu po to, by wywrzeć na nim dobre wrażenie.
K. ze wstydem zdał sobie sprawę, że nie podał swym gościom niczego do picia. Kiedy jednak podniósł głowę, zobaczył, ze na stole znajduje się butelka i sędziowie raczą się już jego winem. Uznał za niedopuszczalne, że obsłużyli się sami, bez zaproszenia, ale wiedział, że ta impertynencja miała swoją wymowę. Postanowił wytknąć im niegrzeczność
- Jak tam wino? - zawołał, ale podstęp nie wypalił.
Byłoby lepsze z jakąś zakąską - odparli chórem. - Ale skoro nie raczył pan okazać nam przynajmniej tyle uprzejmości, by ubrać się do obiadu, nie mamy wielkich nadziei.
K. nie wierzył własnym uszom. A jednak, ku swemu zawstydzeniu, zauważył, że naprawdę jest tylko w koszuli i kalesonach.
Kiedy zupa zaczęła bulgotać, K. pokroił tofu w centymetrowe kostki i wrzucił je do parującego rondla razem z pieczarkami i wakame. Wyjrzawszy przez okno w ciemność, zauważył, że z sąsiedniego domu obserwuje go dziewczyna. Surowy wyraz jej twarzy nie był K. niemiły, ale myśl, iż dziewczyna czerpie przyjemność z jego sytuacji doprowadziła go do takiej furii, że walnął pięścią w blat. Przyszło mu do głowy, że dziewczyna może być w jakiś sposób powiązana z komisją śledczą czy też mieć wpływ na jego sprawę, więc rzucił jej błagalne spojrzenie, ale zdążyła się już cofnąć, K. zaś mógł spokojnie zapomnieć o wszelkich korzyściach płynących ze swej sytuacji. W ciągu dwóch minut zupa była gotowa. K. rozlał ją do miseczek i podał gościom. Jedno z czterech krzeseł stojących wokół stołu zostało usunięte i K., nie bez pewnego dyskomfortu, zorientował się, że zgromadzeni nie próbują się rozsunąć, żeby zrobić mu miejsce. Do każdej miseczki dodał odrobinę sosu sojowego; w tym samym czasie starszy z trzech sędziów zwrócił się do innych tak, jakby K. był niewidzialny:
- Trzeba, żeby wyzbył się wielu złudzeń; możliwe, że uważa nas za podwładnych, którzy złożyli mu wizytę, by zyskać jego aprobatę.
Wrażenie K., że jest osobą niepożądaną na własnym obiedzie, nie było mu obce. Żałował, iż nie jest ubrany w szary garnitur, którego elegancki krój budził sensację wśród jego przyjaciół; w tych okolicznościach K. uznał dobrą prezencję za rzecz wielkiej wagi. To bardzo istotne, żeby człowiek o jego pozycji nie wyglądał na zaskoczonego wypadkami. Kiedy komisja śledcza rozdzielała między siebie zawartość jego miseczki, K. stał cicho, próbując się pozbierać, gdyż wiedział, że będzie musiał sprostać wielkim wymaganiom, a zupa może mieć wpływ na wynik jego sprawy.
muszę mieć tę książkę ! dzięki za inspiracje:)
OdpowiedzUsuń