Sos vierge to dla mnie odkrycie sezonu. Występuje w wielu wersjach ale generalnie podstawa to dużo dobrej oliwy, surowe siekane pomidory, nasiona kolendry, sok z cytryny i mnóstwo świeżych ziół.
Podstawowym ziołem jest bazylia a tej jak widać u nas dostatek. Dwa największe krzaki to niestety nie moja uprawa tylko zakup z PGR Bródno
Poza bazylią rekomendowane są takie zioła jak trybula, estragon, pietruszka oraz kolendra i mięta. Te dwa ostatnie dosyć mocno zmienią smak sosu, podczas gdy dużo delikatniejsze trybula i estragon tylko lekko go zmodyfikują. Estragon jeszcze mi nie wyrósł więc dodałem tylko trybulę. Wersja bez bazylii, z samym estragonem, trybulą i pietruszką będzie najdelikatniejsza (wtedy trzeba też pominąć dodatek czosnku).
Oto przepis na sos vierge
- sporo dobrej oliwy
- po jednym pomidorze na osobę (rekomendowany miks różnych odmian)
-łyżka nasion kolendry
-ząbek czosnku
-jedna szalotka
-szklanka mieszanych ziół
-sok z połowy cytryny (albo biały ocet winny)
-łyżka kaparów
Ziarna kolendry podprażyć na suchej patelni aż zapachną mocno, po czym dokładnie utłuc w moździerzu. Pomidory sparzyć, obrać ze skórki i wybrać ze środka nasiona (robiłem tylko dla siebie i ukochanej więc nasiona wyssałem, bo szkoda wyrzucać;). posiekać w drobną kostkę. Szalotkę posiekać najdrobniej jak się da, czosnek posiekać i rozetrzeć z solą. Zioła i kapary posiekać grubo. Wymieszać wszystko z oliwą i sokiem z cytryny, doprawić i odstawić na godzinę do lodówki żeby składniki wymacerowały się w oliwie i przekazały jej swoje smaki.
Sos vierge ("dziewiczy", pewnie od dużych ilości oliwy) obecnie klasyczny dodatek do ryb i skorupiaków, został spopularyzowany w latach 80-tych przez Michela Guérarda, francuskiego kucharza, twórcę tzw cuisine minceur, lżejszej i bardziej odnoszącej się do regionalnej tradycji wersji nouvelle cuisine.
Do tego sosu pasowały doskonale dwa labraksy kupione tym razem w Lidlu, który idąc w ślady Biedronki zaczął również sprzedawać świeże ryby pakowane w hermetyczne, wypełnione obojętnym gazem plastikowe tacki. Labraksy wystarczyło oskrobać z łusek, posolić w środku i na zewnątrz i z kawałkiem cytryny w brzuchu położyć na grilla .
Do tego bagietka, chłodne Chardonay z Lidla i piękne okoliczności pierwszego letniego wieczoru w ogrodzie
Fantastyczny sos, nie dziwie sie, ze cie zachwycil! A kocisko przepiekne.
OdpowiedzUsuńDzięki. A to są dwa kociska, na pierwszym zdjęciu kocia mama Sue na drugim jej syn Janusz
UsuńSzczególnie ten motyw o wyssawaniu nasion, mi się podobał :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy serdecznie
Tapenda