czwartek, 19 maja 2011

Tajskie przysmaki

Oto kilka spośród wielu niezwykłych doświadczeń kulinarnych na wczasach w Tajlandii.

Zielone curry z kurą (bądź innym ptakiem) i tajskimi bakłażankami, na śniadanie, średnio ostre. Od rano do południa sprzedają to na ulicy.
Khao Lak w południowej Tajlandii.



Kaeng tai pla. Czerwone curry bardzo ostre, nie dało się zjeść. No cóż, różne są pomysły na śniadanie.Khao Lak



Noodle soup, cena -trzy zeta, dostępność- praktycznie na każdym kroku, a u każdego czymś się różni, nie jadłem dwóch takich samych. Listki tajskiej bazylii i kiełki leżą na każdym stole razem z innymi przyprawami.
Khao Lak



Zupa tom kha kai w wersji ulicznej. Zupełnie inna niż w Polsce. Po pierwsze strasznie słodka, po drugie pełno w niej niejadalnych farfocli- trawy cytrynowej, kawałków galangalu i innych śmieci, z których trzeba wyławiać kawałki kurczaka. I prawie w ogóle nie pikantna.
Bangkok.



Klasyczny zestaw- green papaya salad, sticky rice i kurczak z grila. Najciekawsza jest ta sałatka, którą ubijają w kamiennym moździerzu. W Polsce nie do odtworzenia z braku zielonej papai, którą nie bardzo jest czym zastąpić (edit: jednak jest dostępna, patrz komentarz). Oprócz papai jest tam surowa zielona fasolka, pomidory, orzeszki ziemne, suszone krewetki, sok z limonki, sos rybny i dużo chilli.
Railay na południu Tajlandii.



Kurczaki na grillu.
Ayutthaya na północ od Bangkoku.



Jedzenie na ulicy. Wszystkie składniki wystawione na widok.
Ayutthaya.



A oto wybrane potrawy z tego barku- małże z tajską bazylią oraz szparagi ze świńską skórą (pani nie zrozumiała, że mają być za wszystkim, tylko nie ze świńską skórą).



Tajskie founde. W doniczce pod kociołkiem żarzą się węgle, w kociołku jest pikantny bulion z trawą cytrynową, liśćmi limonki i innymi śmieciami, w bulionie każdy indywidualnie gotuje sobie kąski, w tym przypadku owoce morza i różne liście. Wierzcie lub nie, ale cała ta przyjemność kosztowała w przeliczeniu siedem zeta.
Kanchanaburi na północnym zachodzie Tajlandii.

2 komentarze:

  1. Zieloną papaję widziałam w sklepach azjatyckich koło Stadionu X-Lecia. Niestety tamte sklepy już nie istnieją, ale sprzedający w nich ludzie pewnie działają gdzieś na terenie Warszawy.

    Zestaw kurczak z grilla + sałatka najbardziej mi się z powyższych podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepszy sklep ze Stadionu przeniósł się do Centrum Marywilska. Tu można go polubić na fejsbuku http://www.facebook.com/#!/pages/SKLEP-SPO%C5%BBYWCZY-AZJATYCKI-HUE-PHIEN/243960848956341. I faktycznie mają tam tę zielona papaję i jeszcze suszone krewetki, które też robią efekt w tej sałatce. Ten zestaw był mistrzowski, ale ze wszystkiego co tam jadłem najbardziej tęsknię za noodle soup na każdym rogu za trzy zeta.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...